METAFIZYKA. Ludzie mówią nieraz o metafizyce z zabobonnym strachem (“dreszcze metafizyczne”). Ten zabobon jest skutkiem zbiegu kilku okoliczności. Zaczyna się wszystko od niejakiego Andronikosa z Rodos, który nie wiedząc jak nazwać paczkę notatek pozostawionych przez Arystotelesa, nadał im nazwę “to co przychodzi po (meta) fizykach”. Czego tam nie ma! Jest m.in. cały słowniczek wyrażeń filozoficznych. W każdym razie, ów Andronikos został o tyle źle zrozumiany, że jego meta pojęto nie jako odnoszące się do miejsca w bibliotece (“po”), ale jako odpowiednik naszego “poza”. Metafizyka to więc to, co jest poza światem fizycznym. Dlatego ludzie uważają np. upiory za zwierzęta metafizyczne i, naturalnie, mają dreszcze, gdy im ktoś o metafizyce wspomina.
Ale u filozofów metafizyka była rozumiana inaczej, mianowicie jako dyscyplina zajmująca się przedmiotami niedoświadczalnymi, leżącymi więc w tym słowa znaczeniu poza doświadczeniem zmysłowym. Jeden z tych filozofów, Emanuel Kant, wiedząc, że panuje w tej dziedzinie wielki zamieszanie i nie ma żadnego postępu, przyszedł do przekonania, że racjonalna, rozumowa metafizyka nie jest możliwa, że więc należy sięgać po owe pozadoświadczalne przedmioty jakąś inną drogą. Tymi przedmiotami były u Kanta (i są jeszcze dziś) dusza, świat i Bóg.
1. Ów pogląd kantowski, że rozumna metafizyka nie jest możliwa, bo przekracza granice doświadczenia, jest pierwszym zabobonem odnośnie do niej. Bo przecież każda jako taka rozwinięta nauka rozprawia wiele o przedmiotach niedoświadczalnych. Mają one w naukach przyrodniczych nawet swoistą nazwę - mówi się o “przedmiotach teoretycznych”. Nie ma więc powodu, by uważać dociekania metafizyczne za niemożliwe z tej racji.
2. Wiąże się z tym drugi zabobon, mniemanie, że przedmioty metafizyczne można poznać, jak to się mówi uczenie, w drodze irracjonalnej, tj. za pomocą jakichś uczuć, intuicji, trwogi, metafizycznych dreszczów czy tym podobnych. Jest to oczywisty zabobon. Uczucie np. może nam wprawdzie utorować drogę do lepszego poznania (tak np. miłość bynajmniej nie zaślepia, ale także otwiera oczy duchowe na dodatnie cechy osoby kochanej), ale w żaden sposób nie może samo dać nam wiedzy o takich przedmiotach jak świat (w całości), Bóg itp. Jeśli możemy czegoś w ogóle się dowiedzieć o nich, to tylko w drodze rozumowania, a nie owych dreszczów i uczuć.
3. I tu mamy trzeci, dość rozpowszechniony zabobon, że każdy może z łatwością poznać przedmioty metafizyczne, np. Boga. Naprawdę jest tak, że rozumowania metafizyczne należą do najbardziej złożonych i trudnych, jakie w ogóle znamy. Aby mieć jakiekolwiek szansę powodzenia w tej dziedzinie, trzeba umieć stosować bardzo wyrafinowaną logikę matematyczną (tak np. gdy chodzi o dowody na istnienie Boga, wypada opanować skomplikowaną matematyczno-logiczną teorię ciągów, teorię nieskończoności itp.). Stąd, kto myśli, że każdy człowiek może łatwo uprawiać metafizykę, padł ofiarą zabobonu. Toteż filozofowie współcześni, choć nieraz nie przeczą możliwości metafizyki, wahają się często, kiedy chodzi o podjęcie badań w tej dziedzinie, tak wydaje im się trudna.
Jeszcze jedna uwaga: wielu miesza nieraz metafizykę z zupełnie inną dyscypliną, a mianowicie z ontologią, która jest nauką opisową (a więc nie rozumującą) o najbardziej oderwanych cechach każdego przedmiotu danego (a więc nie o Bogu, świecie itd.).