SPOŁECZEŃSTWO. Społeczeństwo, gromada względnie organizacja ludzka, ma zadziwiające cechy: z jednej strony wydaje się, że go w ogóle nie ma, bo na próżno szukamy w gromadzie ludzkiej czegoś, co by istniało poza poszczególnymi ludźmi, z drugiej strony jednak społeczeństwo działa na nas i to nieraz bardzo silnie - odczuwamy czasem dotkliwie jego władzę nad jednostką ludzką.
Stąd z pojęciem społeczeństwa związane są dwa, wzajemnie sobie przeciwne zabobony: nihilizm społeczny, czyli skrajny indywidualizm, i kolektywizm.
Według nihilizmu społecznego społeczeństwa w ogóle nie ma. Gdy mówi się np., że państwo ściąga podatki, to ma się na myśli, że urzędnicy odpowiedzialni za skarb państwowy je pobierają. Gdy mówimy, że Francja wypowiedziała wojnę Niemcom, mamy na myśli, że prezydent republiki francuskiej to uczynił. Społeczeństwo byłoby więc czystą fikcją, wygodnym sposobem wyrażania się i niczym innym.
Zabobon przeciwny, kolektywizm, zakłada, że społeczeństwo nie tylko jest rzeczywistością, ale że nawet posiada rzeczywistość pełniejszą, wyższą niż jednostki, z których się składa. Zgodnie, z tym zabobonem, ludzie byliby tylko częściami - “momentami”, jak mówił Hegel - wielkiej całości, dokładnie tak, jak powiedzmy ręce i nogi są częścią ciała ludzkiego. Jako tacy ludzie są najzupełniej podporządkowani społeczeństwu, istnieją dla niego i nie mogą posiadać żadnych praw.
Konsekwencją indywidualizmu jest właściwie anarchizm bo jeśli społeczeństwa w ogóle nie ma, jeśli jest fikcją, jakże mogłoby posiadać jakieś prawa? Co nie jest, nie pisze się w rejestr, powiada stare polskie przysłowie - a społeczeństwa w tej teorii w ogóle nie ma. Natomiast konsekwencją kolektywizmu jest zabobon moralny, zupełnie podporządkowujący jednostkę społeczeństwu. Prowadząc tę myśl dalej, dochodzi się do totalitaryzmu: jednostka jest tak dalece podległa społeczeństwu, że może ono i powinno regulować wszystkie szczegóły jej życia.
Oba te wierzenia wynikają z kiepskiej ontologii - a mianowicie z założenia, że w świecie istnieją tylko rzeczy i nic innego, że więc nie ma w nim ani cech, ani relacji. Jeśli się ten pogląd przyjmie, ma się wybór między dwoma tylko zabobonami - żadne inne rozwiązanie tego problemu nie jest możliwe. Bo wówczas albo powiemy, że rzeczami są poszczególni ludzie - i wtedy społeczeństwo będzie nicością, nie będzie go w ogóle, czyli przyjmiemy zabobon nihilistyczny, albo przeciwnie, powiemy, że jedyną rzeczą jest samo społeczeństwo - z czego wynika, że jednostki właściwie nie istnieją, a więc i nie mają żadnych praw.
Prawda jest inna: rzeczywistość składa się nie tylko z rzeczy. Są w świecie obok nich także rzeczywiste cechy i rzeczywiste stosunki. Otóż jeśli tak jest, można zrozumieć, że społeczeństwo jest w tym przypadku czymś więcej niż sumą wszystkich jednostek, bo zawiera te jednostki, a obok nich także realne relacje, które je łączą między sobą i ze wspólnym celem społeczeństwa.
Ponieważ jednak oba wymienione tutaj zabobony - a zwłaszcza drugi, prowadzący prostą drogą do totalitaryzmu - stały się w dziejach powodem ogromu ludzkich cierpień i nieszczęść, widać tutaj, jak dalece zabobony czysto filozoficzne - na przykład owa fałszywa ontologia, na której w ostatecznej analizie opiera się zabobon totalitarny - mogą być i są niebezpieczne.
Patrz: kolektywizm, ludzkość, państwo.