ŚMIERĆ. Nic dziwnego, że śmierć, wydarzenie tak ważne dla każdego człowieka, otoczone jest całą chmurą dziwnych zabobonów. Jedne z nich zostały zawleczone ze starożytności - tak na przykład niejeden zabobon staroegipski - inne natomiast są wymysłem całkiem nowoczesnych filozofów, a mianowicie egzystencjalistów, z których niektórzy zasługują na miano filozofów śmierci.
Aby zacząć od tych ostatnich, wspomniani filozofowie zaczynają zwykle od odróżnienia strachu od trwogi. Strach ma być, powiadają, obawą przed czymś, na przykład przez złym psem - natomiast trwoga jest obawą przed nicością, zatem przed niczym. Dokonawszy tego rozróżnienia, oddają się z lubością opisowi owej trwogi: jak to grunt zdaje się usuwać zatrwożonemu spod nóg, jak mdłości go ogarniają i tak dalej, i tak dalej. Już to jest zabobonem, w dodatku z kilku względów. Najpierw dlatego, że trwoga jest zjawiskiem dobrze znanym psychiatrom, a więc naukowcom wyspecjalizowanym w tej dziedzinie; filozofowie jako tacy nie mają nic do powiedzenia o niej. Rzecz zresztą uderzająca, że jedyny lekarz psychiatra między egzystencjalistami, Jaspers, nie padł ofiarą tego zabobonu: on wiedział, że chodzi o zjawisko chorobowe, nie należące do dziedziny filozofii. Po drugie chodzi o zabobon dlatego, że jeśli pominiemy stany chorobowe, obawa przed śmiercią nie różni się zasadniczo od innego strachu. Po trzecie mamy do czynienia z zabobonem dlatego, że kto śmierci naprawdę zajrzał w oczy (jak większość ludzi z pokolenia piszącego te słowa) - ten wie, że w chwili, gdy życie jest zagrożone, człowiek boi się przede wszystkim nie samej śmierci, ale ran, cierpienia itd.
Ale główny zabobon szerzony przez filozofów śmierci to przesadny nacisk położony na myśl o śmierci. Człowiek “autentyczny”, powiadają, powinien żyć stale z myślą o śmierci. Kto tak żyć nie potrafi, ten nie jest “autentycznym” człowiekiem, żyje w zakłamaniu. Że mamy do czynienia z zabobonem powinno być jasne, jako że kto by chciał żyć według tych przykazań, doszedłby do paraliżu woli. Na próżno słyszymy u tych samych filozofów przydługie kazania o konieczności bohaterskiego czynu. Bo według ich nauki życie jest życiem dla śmierci, a śmierć odbiera życiu i wszystkiemu co czynimy wszelki sens, tym bardziej, że ci sami filozofowie śmierci przeczą równocześnie nieśmiertelności duszy. Owe nawoływania do czynu są mianowicie u nich najzupełniej gołosłowne. Dlaczegóż miałbym się wytężać, pracować, walczyć, skoro to wszystko i tak nie ma sensu? Tutaj widać, że chodzi o naprawdę groźny zabobon, o rodzaj radykalnego sceptycyzmu praktycznego.
U jego podłoża leży podwójny błąd w analizie pojęcia sensu życia. Filozofowie śmierci twierdzą, że życie człowieka ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy dąży się do czegoś, i że stanowi jeden jedyny łańcuch dążeń, wzajemnie sobie podporządkowanych. A że ten łańcuch jest przerwany przez śmierć, nic nie ma sensu. Otóż oba założenia są fałszywe: życie nie jest jednym szeregiem dążeń i celów, ale wiązką różnych łańcuszków. I to samo życie ma sens nie tylko, gdy człowiek do czegoś dąży, ale także gdy czegoś zażywa, np. słońca albo zadowolenia z dokonanego czynu.
Tyle o zabobonach szerzonych przez niektórych egzystencjalistów. Obok nich rozpowszechnione są nadal starożytne zabobony, niesione w wielkiej mierze przez sztukę, a w niektórych okresach (jak późne średniowiecze) przez religię. Jednym z tych, doprawdy, kompromitujących wierzeń jest pojmowanie śmierci na kształt “kostuchy”, jakiejś straszliwej istoty, która na nas czyha. Każdy przytomny człowiek, zapytany o to, powie oczywiście, że w istnienie takiej “kostuchy” nie wierzy, ale jego zachowanie jest w przytłaczającej większości przypadków na tej wierze oparte. Otóż to jest zabobon: śmierć jest wydarzeniem, nie osobą i spotkać się ze śmiercią nie można, bo jak genialnie mówili starożytni epikurejczycy, kiedy jesteśmy, nie ma śmierci, a kiedy jest śmierć, nie ma nas.
(Druga część wywodów o śmierci, dotycząca pogrzebów, wywołała w rękopisie tak wielkie oburzenie zarówno pobożnych jak i bezbożnych Czytelników, że musiała zostać skreślona przez autocenzurę).
Patrz: aktywizm, dusza, nieśmiertelność.