ODRODZENIE. Niemal dwa i pół wieku trwający okres przejściowy między średniowieczem a epoką nowożytną w Europie. W tym okresie zaszły znaczne zmiany w wielu dziedzinach; wspaniale rozwinęła się m.in. nauka i sztuka. W odrodzeniu należy odróżnić liczne składniki i fazy rozwoju. Związane są też z nim różne zabobony, tak dalece zakorzenione, że nauka nowoczesna dopiero obecnie stara się z wielkim trudem je obalić.
1. Pierwszym i bodaj głównym zabobonem jest wierzenie (do którego przyznawało się zresztą wielu ludzi odrodzenia), że odrodzenie jest właśnie odrodzeniem, zmartwychwstaniem kultury i cywilizacji po długim okresie barbarzyńskich “średnich wieków”, które mają być ciemną przerwą między dwoma okresami kultury. Jest to zabobon wynikający z zupełnej ignorancji średniowiecza i ścisłego związku, jaki zachodzi miedzy nim a odrodzeniem, aby wymienić tylko dwie całkiem różne dziedziny, poezję i życie gospodarcze. Dante żył w wieku XIII, a więc w szczytowym wieku średniowiecza, a Petrarka w XIV, nie w XVI. Jeśli chodzi o życie gospodarcze, to jego autentyczny renesans przypadł także na wiek XIII. kiedy wspaniale rozwijały się handel i bankowość. Nawet opowiadanie, że odrodzenie odkryło pisarzy starożytnych, jest zabobonem. Jak dziś wiadomo, przybyły w tym czasie tylko dwa rękopisy starogreckie - wszystkie inne były już na Zachodzie (głównie we Francji) - a to dlatego, że Europa zachodnia przeżyła już w XII i XIII wieku inny nawrót do starożytności, połączony z wielkim zainteresowaniem człowiekiem i przyrodą.
2. Inny zabobon polega na pomieszaniu dwóch składników odrodzenia wzajemnie sobie przeciwnych, a mianowicie tzw. humanizmu z nową nauką przyrodniczą. Humanizm jest wrogi wszelkiej logice, rozumowi, wszelkiej nauce przyrodniczej, uważa ją za pracę “mechaniczną”, niegodną kulturalnego człowieka, który ma być pisarzem, retorem, politykiem. Postać człowieka odrodzenia, który jest równocześnie podobny i do Erazma z Rotterdamu i do Galileusza, jest mitem, a wiara w jakąś jednolitą odrodzeniową wizję świata zabobonem.
3. Trzeci zabobon to wychwalanie filozofii odrodzenia jako “wielkiej” w porównaniu do poprzedzającej ją scholastyki. Prawda jest taka, że jeśli wyjmiemy Mikołaja z Kuzy (który z duchem odrodzenia nie ma nic wspólnego) i Galileusza (który żyje u schyłku odrodzenia), ludzie odrodzenia nie są, jak słusznie stwierdził Kristeller, ani dobrymi, ani złymi filozofami, ale w ogóle filozofami nie są. Są często znakomitymi pisarzami, uczonymi, znawcami tekstów starożytnych, umieją kpić, dowcipkować, tworzyć arcydzieła literackie, ale z filozofią mają niewiele wspólnego. Przeciwstawianie ich myślicielom średniowiecza jest więc czystym zabobonem.
4. Inny zabobon to wierzenie, że odrodzenie stanowi gwałtowną rewolucję, całkowite zerwanie z przeszłością. Prawdą jest, że zachodzą w czasie owych wieków gwałtowne przemiany, ale są one wszystkie organicznie związane z przeszłością i można w każdym wypadku wskazać, gdzie się w łonie średniowiecza zrodziły. Idzie to tak daleko, że jeden z najlepszych znawców odrodzenia, Huyzinga, mógł je nazwać “jesienią średniowiecza”.
5. Wreszcie zabobonem jest twierdzenie, że ludzie odrodzenia są wszyscy, albo przynajmniej w większości protestantami z ducha, monistami, ateistami albo racjonalistami. Prawda jest odwrotna: przytłaczająca większość ludzi odrodzenia, a w filozofii niemal wszyscy, od Leonarda poprzez Ficyna do Galileusza i Campanelli, byli katolikami, często gorliwymi wyznawcami i obrońcami katolickiej wiary, jak np. Marsiglio Ficino, który oksiężył się w 40-tym roku życia i jest twórcą nowożytnej apologetyki katolickiej.
Patrz: filozofia nowożytna, scholastyka.