POZYTYWIZM. Zabobonna filozofia wynaleziona w czasach nowożytnych przez filozofa francuskiego A. Comte’a. Według niej tylko nauki “pozytywne”, tj. przyrodnicze, mogą nam dać odpowiedź na wszystkie pytania, jakie można sobie rozsądnie stawiać. Wszystko inne jest zabobonem. W nowszej postaci (neopozytywizm) wszystko inne jest bezsensem, tj. bełkotem. Pozytywizm łączy się zwykle także z wierzeniem, że tylko poznanie zmysłowe ma jakąkolwiek wartość (Comte przeczy nawet naukowości psychologii). Jak słusznie zauważył N. Hartmann, filozofię tę należałoby nazwać nie pozytywizmem, ale negatywizmem, jako że jej istotą jest negacja wszelkiego innego poznania ludzkiego. Postęp, który był nadzwyczaj rozpowszechniony w XIX wieku, jest nim jeszcze w niektórych kołach naukowców, ale ostatnio stracił na znaczeniu pod wpływem jeszcze radykalniejszego zabobonu, mianowicie sceptycyzmu.

Że pozytywizm jest zabobonem wynika z prostego faktu, iż metoda nauk przyrodniczych nie nadaje się w ogóle do rozwiązania wielu zagadnień. Takimi są np. zagadnienia moralne, jako że nauki mogą mówić tylko o tym, co jest, a nie o tym co ma być. Podobnie nie są dostępne metodzie nauk przyrodniczych zagadnienia ściśle filozoficzne. Na przykład psycholog-przyrodnik może wprawdzie odpowiedzieć na pytanie, jaki jest przebieg i wzajemna zależność zjawisk psychicznych u człowieka, ale nie na pytanie, czym jest dusza, czy jest, czy nie jest rzeczą itp. Naukowiec nie może też, jako taki, nawet zdać sprawy z wartości logicznej jego własnej metody - np. odpowiedzieć na pytanie, czy nauki przyrodnicze mogą osiągnąć jakąkolwiek pewność albo przynajmniej stopień prawdopodobieństwa - te zagadnienia przekraczają granice i możliwości nauk szczegółowych i należą do filozofii. Wreszcie niepodobna za pomocą metody przyrodniczej odpowiedzieć na pytania egzystencjalne, bo ta metoda nadaje się wyłącznie do badania zjawisk wewnątrzświatowych, podczas gdy problemy egzystencjalne leżą, że się tak wyrazimy, na kraju świata, nie w świecie.

Zwolennicy pozytywizmu odpowiadają, że te pytania nie mają sensu, że należą więc wyłącznie do dziedziny uczuć i tym podobnych. Ale to jest dziwnie zabobonne i najzupełniej gołosłowne twierdzenie. Dlaczegoż byśmy nie mogli pytać się na serio, czy metoda nauk przyrodniczych daje pewność czy nie? Dlaczego zagadnienia stosunku duszy do ciała miałyby być zakazane? Na to obrońcy pozytywizmu nie mają odpowiedzi. Wydali dekret, że tak ma być, a nie inaczej. Ale taki dekret jest właśnie zabobonem.

Powody powodzenia pozytywizmu są rozliczne. Najważniejszym jest bodaj urok, jaki wywierały na ludzi w XIX wieku i jeszcze w XX wieku, przed drugą wojną światową wielkie wyniki nauk przyrodniczych i opartej na nich techniki. Od stwierdzenia znakomitości tych wyników do zabobonu głoszącego, że tylko metoda nauk przyrodniczych jest człowiekowi dostępna, był tylko jeden krok. Inną przyczyną pozytywizmu był światopogląd oświecenia. Wreszcie wypada przyznać, że wiele zawinili pod tym względem filozofowie syntetyczni, którzy, począwszy od XVI wieku, uprawiali nienaukową filozofię. Wielu ludziom wydawało się wówczas (m.in. na skutek zupełnej nieznajomości dawniejszej filozofii), że mamy wybór tylko między bajaniami tych filozofów a pozytywizmem. W rzeczywistości istnieje jednak obok nauk przyrodniczych i obok zabobonnej filozofii syntetycznej, filozofia naukowa, zwana dzisiaj analityczną. W jej świetle pozytywizm jest zabobonem.

Patrz: filozofia syntetyczna, nauka, oświecenie, pewność, racjonalizm.